Doskonałe powieści kryminalne, w których bardzo celnie opisana jest współczesna Warszawa.

Doskonałe powieści kryminalne, w których bardzo celnie opisana jest współczesna Warszawa.
Do ksiązek prezentowanych na zdjęciu doszła jeszcze powieść SMYCZ. Absolutny klasyk gatunku. Kto nie przeczytał jeszcze poprzednich pozycji to musi nadrobić zaległości. W nich trafi na bardzo celne opisy współczesnej Warszawy i jej mieszkańców.

Blog Roku

Blog Roku

piątek, 2 stycznia 2015

H jak HWDP

HWDP - napis znany wszystkim. Pojawia się znikąd w najbardziej zaskakujących miejscach. Stał się symbolem Warszawy.
Nie wtajemniczeni długo trwali w niewiedzy jak go rozszyfrować, a podejrzewam, że nadal są rzesze osobników, którzy nie wiedzą, co ten skrót znaczy. Nie ważne, co to znaczy. Ważniejsze jest, co znaczy gdy ktoś go na murze lub innym nośniku umieszcza. Jest to klasyczny przykład schematyzmu działania i myślenia. Podejrzewam, że mechanizm jest taki: Ktoś ma flamaster albo farbę i chciałby coś napisać na murze. Chciałby coś zbroić, narozrabiać, zrobić drakę. Nie jest jednak pewien, co to miałoby być. Najlepiej wymyślić coś oryginalnego. Nic mu jednak nie przychodzi do głowy. Jak nic nie przychodzi do głowy, to sięga po sprawdzone, powielane wzorce, gotowe schematy. Motywacja? Nieznana albo fałszywa. Cel? Rozładowanie jakichś negatywnych emocji. Środki? Najprostsze dostępne.
Smaruje więc napis i sprawa się kończy.
Pamiętam jak przed laty rozpowszechnione było umieszczanie na murach napisu: HUJ. Był on tak samo popularny jak dzisiejsze HWDP. Pisany prawdopodobnie z błędem, gdyż jak sadzą eksperci od języka poprawna wersja powinna być pisana przez „ch". 

Z błędem czy nie, zawojował nam ten napis wielkie połacie ścian, murów, a nawet drzew, gdy ktoś z nadmiaru czasu postanowił zamiast serca przebitego strzałą, wydłubać to hasło. Nie uchroniły się przed tym znakiem graficznym nawet ławki szkolne, zwłaszcza te w ostatnich rzędach. Z czasem ten napis, tak spowszedniał, że większość ludzi go nie zauważała. Nie komentowali, ani jego obecności na murach, ani jego obecności w życiu. Z czasem ta znieczulica poszła jeszcze dalej. Przestano reagować na określanie tym mianem tych, którym to miano obiektywnie się należało. Nikt nic nie robił sobie z tego, że ktoś go nazwał... tak, jak go nazwał. I co to spowodowało? Skutkowało to tym, że coraz więcej i przez nikogo nie napiętnowanych żyło tych "Ch..." wśród nas. Ludzie oswoili się z ich obecnością tak, jak oswoili się z obecnością napisów o tej treści na murach. Zobojętnieli na wszystkie przejawy bycia ch...em.
Tak więc przejmowanie i powielanie prostych form zachowań skutkuje ryzykiem popadnięcia w schemat. A schemat to rutyna, zobojętnienie, sztampa. Z resztą rozprawił się z nim już Edward Stachura, o czym napiszę w innym poście.
Dlatego też o wiele bardziej od HWDP wolę napisy w publicznych toaletach. Tamtejsze mądrości są zaprzeczeniem schematu. Są nowatorskie, można by rzec odkrywcze. Przebija z nich troska o satysfakcję czytelnika, uwidacznia się swego rodzaju rywalizacja na pomysły, czuje się nastroje twórców i ich wrażliwość na tematy ważne. Spędzenie w takim kiblu kilku minut, to jak spędzenie kilku godzin w bibliotece. Pomijając treść, zadziwiają różne techniki uwieczniania tych napisów. Samo to wymaga inwencji i dobrego przygotowania. Bez wątpienia napisy w kiblu biją na głowę prymitywne HWDP i nie grożą żadnymi społecznymi skutkami ubocznymi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz