Doskonałe powieści kryminalne, w których bardzo celnie opisana jest współczesna Warszawa.

Doskonałe powieści kryminalne, w których bardzo celnie opisana jest współczesna Warszawa.
Do ksiązek prezentowanych na zdjęciu doszła jeszcze powieść SMYCZ. Absolutny klasyk gatunku. Kto nie przeczytał jeszcze poprzednich pozycji to musi nadrobić zaległości. W nich trafi na bardzo celne opisy współczesnej Warszawy i jej mieszkańców.

Blog Roku

Blog Roku

sobota, 10 stycznia 2015

I jak Iglica czyli kilka słów o PKIN

Iglica - chwast polny  z rodziny bodziszkowatych; tworzy różyczkę przyziemnych pierzastych liści, kwiaty różowe, owoce – rozłupki z dziobkami wkręcającymi się w ziemię. (Encyklopedia PWN, 1995)

W Warszawie na hasło iglica jest tylko jedno skojarzenie. Pałac Kultury i Nauki zlokalizowany przy Pl. Defilad 1, zwany powszechnie Pekinem. Czy można nazwać go też chwastem, jak tę iglicę z rodziny bodziszkowatych? Żal mi go trochę. Przypomina takiego grubaska z podstawówki. Kujona i maminsynka, którego każdy szturchał, robił dowcipy, dokuczał. A on zakompleksiony, bezbronny łykał w samotności gorzkie łzy i znosił cierpliwie wszystkie zaczepki okrutnych kolegów. Był tak samo duży i wyróżniał się wśród rówieśników posturą, ale konstrukcja psychiczna, wychowanie i słaba kondycja fizyczna nie pozwalały mu na odparcie wymierzonych w niego ataków.
W moich oczach tak samo jest z Pekinem. Stoi samotnie na wielkim placu. Całe miasto odwróciło się do niego plecami. Taki poczciwy, nieszkodliwy wielkolud. Wielkoblok albo wielkogmach. Z uwagi na swoja posturę stał się punktem odniesienia dla wszystkiego, co dzieje się w Warszawie. Jest punktem orientacyjnym dla miejscowych i przybyszów, wyznacznikiem ścisłego centrum i turystyczną maskotką. Jest też symbolem historii miasta i wspomnieniem tego co stało się z Warszawą po II wojnie światowej. Niechcący stał się blizną na ciele miasta. Taką samą jakie pozostawały na ciałach patriotów po przesłuchaniach przez UB. Tych blizn jest oczywiście więcej w całej okolicy, ale ta jest wyjątkowo widoczna. Niech więc będzie. Bo coś znaczy, bo o czymś mówi. Były i są zakusy, aby ci nowocześni architekci wtłoczyli  tę budowlę w swój schemat, w swoja wizję urbanistyczną. Chcieli to zrobić na wzór tak modnych dzisiaj operacji plastycznych. Upiększyć, ale zarazem pozbawić charakteru, odrzeć z indywidualnego stylu, upodobnić do większości, zatrzeć w perspektywie, wymazać z krajobrazu. Ale to nie pieg na nosku ukochanej, który można przypudrować, ani nie jej usteczka, które można napełnić botoxem, ani nie jej cycek, który można wypełnić sylikonem. To jest symbol. Symbole nie muszą być piękne, nie muszą zadziwiać urodą, nie muszą pasować do otoczenia. To jest ich przywilej, że nic nie muszą, po prosu są i symbolizują. Znaczeniem dosłownym, w myśl definicji symbolu, w tym przypadku jest przynależność do charakterystycznego stylu architektonicznego. Znaczeń przenośnych, jak udowodniły liczne artykuły, książki i filmy, jest nieskończenie wiele.
Dosyć tego patosu. Nie można ruszyć Pałacu jeszcze z jednego względu. Ewentualne usunięcie go z panoramy stolicy spowodowałoby niewyobrażalny chaos. Takiego zamieszania Warszawa jeszcze w swej historii nie przeżyła. Wizja apokalipsy i totalnego paraliżu zawisłaby nad Warszawą. Co by się stało? Większa część warszawian, nawet tych posiadających CB i nawigację, nie wróciłoby do domu. Nie tylko nie wróciliby do swoich mieszkań, ale także nie dotarliby na spotkania, nie zrobiliby zakupów, nie odebrali dzieci z przedszkola. Tracąc ten punkt orientacyjny błądziliby jak ślepy we mgle. Nie chciejmy tego przeżyć, nawet gdyby sytuacja miała szybko wrócić do normy, bo szybko zorientowaliby się warszawianie, że jak nie Pekin to np. Złote Tarasy będą tworzyły azymut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz