Wracam po krótkiej przerwie. Obiecałem sobie, że na łamach tego bloga nie będę zajmował się polityką. Nie będzie więc nic o imigrantach i wyborach...Będzie za to jak zwykle o postawach ludzkich i nieludzkich.
W
kościele jak w kościele. Bez względu na to czy na wsi czy w wielkim mieście
ludzie nie potrafią się modlić.
Ludzie nie potrafią chwalić kogoś w jego obecności, wprost, w
oczy, nie umieją też prosić, a już na pewno nie umieją dziękować. Brak tej
umiejętności w automatyczny sposób czyni ich niezdolnymi do modlitwy. Wszakże
podstawowymi składnikami modlitwy są akcenty chwalebne, dziękczynne i błagalne…
Chociaż zauważam jeden wyjątek. Prośby o krzywdę bliźniego: aby sąsiadowi się
noga powinęła, aby tę starą kurwę szlag trafił, a niech tego starego dziada
piekło pochłonie, … Ale to już jest zjawisko oklepane. Przerabiane w kawałach,
kabaretach, rozmowach towarzyskich. Do obecności tej narodowej przywary już
zdążyliśmy przywyknąć, a nawet nauczyliśmy się z niej śmiać. Dla współczesnego
warszawianina to nawet powód do dumy.
Sposób traktowania Boga, stosunek do Niego i do religii,
pojmowanie świata niematerialnego wynika bezpośrednio z wyuczonego i
nabytego w procesie dzisiejszego wychowania, egoizmu. Modny i wygodny
egocentryzm potrafi zawładnąć znaczną częścią życia nieświadomych niczego,
zapatrzonych w siebie i zakochanych w sobie współczesnych Narcyzów. Właśnie ta
wygoda i zabieganie o komfort życia powoduje, że jedne prawdy i prawa
przyjmujemy i stosujemy, a inne odrzucamy, krytykujemy za archaiczność i
nadajemy im status bezsensownych. Stosunek
do Boga stał się relacją biznesową.
To, co może przynieść zysk, co nie męczy,
nie wprowadza ograniczeń wykorzystujemy i egzekwujemy, to co wymaga zmiany postawy, co nie dostarcza
przyjemności i nie gwarantuje korzyści odrzucamy. Kościół mnie męczy mówią
młodzi warszawianie, ja się sam przed Bogiem rozliczę, nie będę słuchać tych
bzdur, które ksiądz opowiada… Inny znów hołduje tradycji, bez kościoła nie
wyobraża sobie Świąt, Popielca i Wszystkich Świętych i ładuje do koszyka na
ofiarę sporą sumkę, która ma zagłuszyć wyrzuty sumienia za wszystkie
zaniedbania względem Boga. Jeszcze inny twierdzi, że nie kradnie, nikogo nie
zabił, a pogarda i potępienie dla życia na kocią łapę, to wymysł księży. Tak
więc on jest w zgodzie z Bogiem, a na potwierdzenie tego przestał utrzymywać
kontakty z klerem, aby owe kontakty z Najwyższym były najczystsze i nie
zakłócone czczym gadaniem klechy. Czysty
egoizm czerpiący z wyświechtanego już argumentu o prawie do własnych poglądów i
kierowania własnym życiem. Ucieczka przed odpowiedzialnością, obowiązkiem,
przed nadaniem swemu życiu i swemu człowieczeństwu nieco rygoru, nieco
dyscypliny, treści i sensu. Gdy uciekniemy w takie, jak w powyższych przykładach pojmowanie
egzystencji, to jaką damy odpowiedź na pytanie o sens tego, że rodzimy się,
żyjemy i umieramy…??? A może rację mają ci co po prostu rezygnują z poszukiwania
sensu i nie interesuje ich odpowiedź na tak postawione pytanie. Mają swoje
ołtarzyki zakupione na raty w EURO Rtv-Agd, w tych kapliczkach na Bemowie urządzonych w IKEI i z garażem podziemnym. I
gdzie tu doszukiwać się sensu? Masz pieniądze masz kapliczkę nie masz pieniędzy
- nie masz gdzie się modlić i nie masz
gdzie wymodlić własnej kapliczki. Jak nie masz pieniędzy nie wysłucha cię bóg
Bre, bóg Ing, bóg, Alior i inni bogowie… Czysta logika. Żadnego sensu szukać
nie trzeba, on jest i już.
I
jeszcze jedno. Uczę swoją córkę aby parzyła, na które kolano klękają chłopcy i
od razu odrzucała tych co klękają na inne kolano niż prawe. Taki ktoś, kto nie
klęka na prawe kolano nie może być Twoim chłopakiem, sympatią, narzeczonym.
Dlaczego? Pyta dziewczynka w swojej dziecięcej szczerości. Odpowiadam: bo
rycerz nigdy nie klęknie inaczej jak tylko na prawe kolano!
A dlaczego nie klęknie na lewe?
OdpowiedzUsuńDziewczynka