Nie jest to post polityczny. Dotyczy obszaru, który mnie interesuje najbardziej, a więc zachowań ludzkich.
Zadałem sobie trochę trudu, aby obejrzeć ślubowanie posłów sejmu VIII kadencji i wcale nie uznaję tego za czas stracony. Miałem okazję poznać wybrańców narodu i zobaczyć, co to za towarzystwo.
Niektórzy posłowie, jak zdążyłem się zorientować, grzejący ławę poselską już trzecią kadencję, pełnią niezmiennie rolę maszynek do głosowania. Piszę tak, bo nie przypominam sobie, na przestrzeni kilku lat, jakichkolwiek efektów ich posłowania. Taka postawa i podejście do realizacji powinności posła przejawia się między innymi w formule ślubowania.
Jedni robią to na wzór rycerski, zdecydowanie, odważnie, z entuzjazmem, świadomi misji, której się podjęli. Inni natomiast, nie przekonują do swojej skuteczności, co jest wyrażone w mowie ciała. Przyjmują pozę, jakby zamawiali trzy piwa, albo pozdrawiali towarzyszy obleśnym "heil". Ślubowanie niektórych przypomina samobadanie mammograficzne czy też masowanie obolałego żołądka. U części posłów akt ślubowania do złudzenia przypomina szukanie po kieszeniach wibrującej komórki, albo sprawdzanie czy wszystkie guziki odzienia pozostają na swoim miejscu. Można też w tym geście dopatrzyć się szukania odpiętej szelki czy też zgłaszania się ucznia do odpowiedzi. Żenada.
Jedynym przyjemnym akcentem transmisji były momenty, gdy na ekranie pojawiała się Pani Joanna Dunikowska. Profesjonalizm połączony ze szczególnym efektem estetycznym. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz